Poranek przywitał Anglię piękną, bezchmurną pogodą. To oznaczało jedno – Luftwaffe nie zamierzała zwalniać tempa. Już o świcie niemieckie samoloty rozpoznawcze krążyły nad wybrzeżem, fotografując lotniska RAF.
O 8:30 rozpoczęło się prawdziwe piekło. Nad Kentem pojawiło się około 60 maszyn, a wkrótce potem kolejna fala, kierująca się ku Essex. RAF poderwał myśliwce i w walce zestrzelił pięć samolotów wroga. Był to jednak dopiero początek długiego dnia.
Około 10:00 Niemcy uderzyli na Eastchurch i Rochford. Formacje He 111 i Do 17, osłaniane przez Bf 109 z JG 51, wdarły się w głąb lądu. Pomimo desperackiej obrony Eastchurch ucierpiało poważnie – kilka maszyn zostało zniszczonych na ziemi, a dywizjon 264 na Defiantach stracił kolejne trzy samoloty. Był to kres dziennej kariery tej konstrukcji – od tej pory Defianty nie miały już wrócić na front dzienny.
W walce szczególnie wyróżnił się Werner Mölders, dowódca JG 51, który odniósł dwa kolejne zwycięstwa, powiększając swój dorobek do 29 zestrzeleń. Jeden z jego pilotów, Arthur Dau, miał mniej szczęścia – został zestrzelony i trafił do niewoli.
Bombowce Dornier ponownie uderzyły na Rochford, ale tym razem RAF odpowiedział skutecznie – Spitfire’y 54. Dywizjonu zestrzeliły eskortę, a Hurricane’y 1. Dywizjonu strąciły jednego Do 17.
Walki rozgorzały też w powietrzu, gdy aż siedem Gruppen Bf 109 wzięło udział w masowym „freie Jagd” nad Kentem i estuarium Tamizy. Pomimo rozkazu Parka, by unikać czystych bitew myśliwskich, RAF wdał się w starcia. Obie strony poniosły ciężkie straty – po 16 maszyn każda.
Do wieczora Luftwaffe przeprowadziła kolejne ataki, a RAF ostatecznie zgłosił 31 zestrzelonych maszyn wroga (plus jeden zniszczony przez artylerię plot.). Straty brytyjskie były bolesne – 15 samolotów i 12 ludzi nie wróciło z misji.
Po zmroku na Anglię spadły kolejne fale nalotów. Celem stały się Birmingham, Coventry, Derby, Sheffield, Manchester i Londyn, który trwał w „czerwonym alarmie” przez 7 godzin.
Liverpool przeżył pierwszy w historii wielkoskalowy nocny nalot – około 150 bombowców Luftwaffe obrzuciło miasto bombami burzącymi i zapalającymi. Trafiono zakłady przemysłowe, zbiorniki paliw, fabryki. Coventry płonęło, w Bristolu ogień strawił instalacje Shell Mex.
Premier Winston Churchill odwiedził tego dnia Dover i własnymi oczami obserwował bitwę powietrzną nad kanałem. Kiedy później oglądał wrak zestrzelonego bombowca, miał tylko jedną, pełną satysfakcji uwagę: „To niemiecki”.
Niemiecki pilot szkolny na Gotha Go 145, zdezorientowany nawigacyjnie, wylądował... na torze wyścigowym w południowej Anglii, sądząc, że jest we Francji. Samolot trafił w ręce RAF i zasilił eskadrę zdobycznych maszyn.
W nocy Bomber Command po raz drugi uderzył w Berlin. Tym razem bomby rzeczywiście spadły na niemiecką stolicę – 10 cywilów zginęło, 29 zostało rannych. Był to cios w prestiż Göringa, który jeszcze niedawno zarzekał się, że „żaden samolot nie doleci nad Berlin”. RAF udowodnił, że Luftwaffe nie jest niezwyciężona.
28 sierpnia to dzień ciężkich strat, dramatycznych walk i pierwszych oznak tego, że wojna powietrzna zaczyna przenosić się także nad Niemcy.
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
ul. Legionów Polskich 69
41-300 Dąbrowa Górnicza
Strona główna | O nas | Usługi | Blog | Kontakt
Strona stworzona w kreatorze www WebWave © 2018