Dzień rozpoczął się spokojnie – błękitne niebo nad Anglią zwiastowało wczesną jesień. Jednak już po południu z pozornej ciszy narodził się kolejny dzień zaciętej walki w bitwie o Anglię. Luftwaffe wykorzystała dobrą widoczność i rozpoczęła serię nalotów na południowo-wschodnią część Wysp Brytyjskich. To był jeden z tych dni, gdy niemieckie eskadry próbowały przełamać obronę RAF-u – bezskutecznie.
Pierwsze godziny dnia
Już o świcie niemiecki Ju 88, wykonujący lot rozpoznawczy z Amsterdamu, zgubił orientację i… wylądował nienaruszony w Brightlingsea. Dla Brytyjczyków był to nieoczekiwany prezent – możliwość dokładnego zbadania maszyny przeciwnika.Nieco później pojedyncze naloty dosięgły m.in. bazy RAF Penrhos w Walii oraz Portland, jednak szkody były ograniczone.
Seria wielkich rajdów dziennych
Od godziny 8:30 rozpoczęła się fala potężnych ataków. Niemieckie formacje – Ju 88, Do 17, He 111 i eskortujące je Bf 109 – raz za razem uderzały w rejony Londynu, Kentu i południowego wybrzeża. RAF odpowiadał natychmiast: dywizjony Hurricane’ów i Spitfire’ów poderwano do walki nad Dover, Maidstone, Biggin Hill czy Crystal Palace. W powietrzu wrzało – walczono na wysokościach, gdzie przewaga manewru należała do szybkich Messerschmittów, ale brytyjscy i polscy piloci nie ustępowali.
Podczas pierwszego starcia ranny został podporucznik PG Dexter z 603. dywizjonu, który mimo obrażeń zdołał sprowadzić swój uszkodzony Spitfire do awaryjnego lądowania. Jednocześnie Luftwaffe zaczęła tracić coraz więcej samolotów – w tym Dorniera Do 17, zestrzelonego przez Hurricane’y 17. dywizjonu.
Kolejne fale – między 9:55 a 16:50 – rozciągały się od Kentu po południowy Londyn. Bomby spadały na Woolwich, Hastings, Rochester i Camberwell, a także na lotniska w Lympne i Biggin Hill. Wieczorem rajdy nasiliły się jeszcze bardziej – tym razem nocą. Londyn przeżywał kolejne dramatyczne godziny, a ogień bomb oświetlał niebo od Hornchurch aż po Northolt. Ataki dosięgły również Manchester, Newcastle i Szkocję.
Straty i skutki bombardowań
Choć Luftwaffe uderzała falami przez cały dzień i noc, RAF poniósł minimalne straty – zaledwie dwa samoloty, bez strat wśród pilotów. Niemcy zapłacili znacznie wyższą cenę: osiemnaście maszyn strąconych, dwudziestu czterech lotników poległych lub wziętych do niewoli. Wśród nich porucznik Walter Fiel z JG 53, zmuszony do lądowania i pojmany.
Jednak niemieckie bomby siały zniszczenie na ziemi – fabryki w Slough, Redditch, Glasgow czy Hatfield ucierpiały, kolejowe linie komunikacyjne zostały przerwane, a w Surrey woda z uszkodzonych wodociągów zalała ulice. Szpital w Forest Gate stracił całe skrzydło. Każda noc i każdy dzień bombardowań oznaczały cierpienie dla ludności cywilnej.
Polskie skrzydła czuwają
Choć tego dnia polskie dywizjony nie zapisały spektakularnych zwycięstw, ich obecność w obronie Londynu była nie do przecenienia. To właśnie niezłomność i gotowość Polaków do starcia z Luftwaffe dodawała RAF-owi odwagi. Ciężar bitwy o Anglię spoczywał również na barkach naszych lotników, którzy dzień po dniu wspólnie z Brytyjczykami odpierali kolejne fale najeźdźców.
2 października 1940 roku pokazał, że choć niebo nad Anglią było pełne niemieckich samolotów, to przewaga moralna i determinacja RAF-u – w tym Polaków – pozostawała niezachwiana. Luftwaffe wciąż nie zdołała złamać brytyjskiej obrony.
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
ul. Legionów Polskich 69
41-300 Dąbrowa Górnicza
Strona główna | O nas | Usługi | Blog | Kontakt
Strona stworzona w kreatorze www WebWave © 2018