Poranek 16 września nad kanałem La Manche pachniał chłodem i refleksją. W Wielkiej Brytanii wicemarszałek lotnictwa Keith Park, dowódca 11. Grupy RAF, analizował wydarzenia dnia poprzedniego – pamiętnego 15 września, który przeszedł do historii jako „Dzień Bitwy o Anglię”. Choć RAF skutecznie odparł zmasowane ataki Luftwaffe na Londyn, Park wiedział, że zwycięstwo nie przyszło bez trudności. Krytykował brak koordynacji między dywizjonami, a niektóre eskadry startowały zbyt wcześnie lub atakowały z niskich wysokości. Mimo to – morale rosło. RAF pokazał, że nie tylko przetrwał, ale potrafi zadawać bolesne ciosy.
Po drugiej stronie kanału atmosfera była zupełnie inna. Hermann Göring zwołał naradę Luftwaffe. Hitler był wściekły: Londyn wciąż stał, RAF nie został złamany, a straty niemieckie były największe od połowy sierpnia. Wbrew wcześniejszym planom, Niemcy musieli przyznać, że przeniesienie ataków z lotnisk RAF na Londyn okazało się błędem. Göring zdecydował: koniec z dziennym oblężeniem stolicy – od teraz Niemcy mieli skupić się na nocnych nalotach i ponownie uderzyć w lotniska oraz przemysł lotniczy.
Dzień 16 września przyniósł deszcz i niskie chmury nad południową Anglią. Około 7:30 radar wykrył 350 wrogich samolotów, które ruszyły z Pas-de-Calais w stronę Kentu. RAF poderwał aż 21 dywizjonów, w tym także polskich pilotów. Siła i szybkość reakcji obrony zniechęciła Niemców – do większych starć nie doszło. Tylko nad Essex doszło do krótkiej potyczki, w której major Werner Mölders odniósł swoje 38. zwycięstwo powietrzne, zmuszając do awaryjnego lądowania brytyjskiego Hurricane’a.
Kolejne godziny przyniosły rozproszone naloty rozpoznawcze, które RAF starał się przechwytywać. Polskie dywizjony, stale w gotowości, czuwały nad bezpieczeństwem brytyjskiego nieba – świadectwo odwagi naszych lotników, którzy stali ramię w ramię z Brytyjczykami.
Noc 16/17 września zapisała się jako jedna z najcięższych nocnych prób. Luftwaffe rzuciła na Londyn i inne miasta falę bombowców – od Dieppe, przez Ostendę, po Cherbourg. Ogień i zniszczenie spadły na Thameshaven, Hackney, Poplar, Southwark, St. Pancras i wiele innych dzielnic. W West Smithfield wybuchł gigantyczny pożar, w East Endzie płonęły domy robotnicze, a na stacjach metra tysiące cywilów chroniły się przed śmiercionośnym deszczem bomb.
Brytyjczycy i Polacy wiedzieli jednak jedno – choć nocne bombardowania były straszliwe, to w powietrzu Niemcy przegrywali walkę o przewagę dzienną. Luftwaffe straciła tego dnia 18 samolotów, RAF – zaledwie 5.
16 września 1940 r. pokazał, że mimo furii Hitlera, mimo nieustępliwych nalotów i prób zastraszenia cywilów, Wielka Brytania – wspierana przez polskich pilotów – wciąż stała. „Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym” – słowa Churchilla, wypowiedziane w tych dniach, odnosiły się także do Polaków.
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
ul. Legionów Polskich 69
41-300 Dąbrowa Górnicza
Strona główna | O nas | Usługi | Blog | Kontakt
Strona stworzona w kreatorze www WebWave © 2018