Dzień ciszy przed burzą
Po pięciu dniach nieustannych, krwawych walk, niebo nad południową Anglią niespodziewanie ucichło. Radary nie odnotowywały masowych formacji Luftwaffe, a dowódca 32. Dywizjonu RAF, Mike Crossley, nazwał ten dzień „niesamowitym, niebiańskim” – wolnym od alarmów, nalotów i huku silników.
Przyczyną była nie tyle łaska wroga, co wyczerpanie niemieckich załóg. Bombowce KG 3 traciły ludzi i samoloty szybciej, niż mogły je uzupełniać, a morale gwałtownie spadało. „Człowiek nie jest maszyną, choć nasi dowódcy myśleli inaczej” – wspominał później Oberfeldwebel Manfred Langer. Mimo sugestii atakowania radarów, Luftwaffe wciąż koncentrowała się na lotniskach i zakładach lotniczych.
RAF wykorzystał przerwę na przegrupowanie – naprawiano zniszczone lotniska Biggin Hill, Hornchurch i Kenley. Do walki wprowadzono nowe jednostki: czeski 310. dywizjon z Duxford i kanadyjski 1. dywizjon. Bilans ostatnich dni był jednak tragiczny – 68 pilotów zginęło lub zaginęło, a ponad 70 zostało rannych.
Choć tego dnia nie doszło do wielkich starć, nad kanałem La Manche i w głębi Anglii wciąż krążyły niemieckie samoloty rozpoznawcze. Niektóre zrzucały bomby w pobliżu baz, inne – ulotki propagandowe nad walijskim Welshpool.
W nocy Luftwaffe powróciła – naloty objęły Coventry, Birmingham, Liverpool i Bristol, gdzie celem były zakłady lotnicze i doki portowe. RAF zdołał zestrzelić kilka maszyn, w tym Ju 88 nad Spurn Head.
17 sierpnia był dniem ulgi, ale też przestrogą – cisza miała trwać krótko. Już wkrótce niemieckie naloty wrócą ze zdwojoną siłą.
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
Towarzystwo Przyjaciół
Dąbrowy Górniczej
ul. Legionów Polskich 69
41-300 Dąbrowa Górnicza
Strona główna | O nas | Usługi | Blog | Kontakt
Strona stworzona w kreatorze www WebWave © 2018